Władysław Mazurkiewicz był niezwykle szarmanckim i eleganckim mężczyzną, który brylował na krakowskich salonach jeszcze w czasach terroru bezpieki.
Dla większości Polaków były to trudne czasy, ale nie dla Władysława, który dzięki koneksjom i wrodzonej bezwzględności wiódł bogate życie. Przełom lat 40 i 50 był to czas ciemnych interesów i bujnego życia towarzyskiego, które Mazurkiewicz prowadził w towarzystwie dawnego ziemiaństwa, zawsze w otoczce atrakcyjnych kobiet. Na co dzień uchodził za porządnego obywatela, gdyż swoje nielegalne interesy załatwiał nocą i to w niezwykle dyskretnym towarzystwie lekarzy, prawników, a nawet agentów UB. Kobiety uwielbiały tego szarmanckiego mężczyznę, który pojawiał się na salonach zawsze w idealnie skrojonym garniturze, mężczyźni cenili sobie jego dobre rady i kontakty, które umożliwiały dokonywanie korzystnych transakcji, ale nie tylko…
Władysław Mazurkiewicz zabijał strzałami w tył głowy
Pierwszych zbrodni Władysław dokonał przy użyciu popularnego wówczas cyjanku, na niedoszłych partnerach biznesowych. Po mimo procesów, dzięki licznym znajomościom i układom, nawet z UB, NKWD, czy Gestapo, udało mu się uniknąć odpowiedzialności za popełnione przestępstwa.
Być może właśnie ta bezkarność pchnęła go do bardziej zuchwałych zbrodni przy użyciu broni palnej. To właśnie „strzałem w tył głowy”, który był jego ulubionym sposobem zabijania, gdyż nie wymagał patrzenia ofierze w oczy, pozbył się członków francuskiej rodziny szlacheckiej, której ciała zabetonował w podłodze.
Więcej wpisów z opisami zbrodni lub z sylwetkami morderców, znajdziesz w portalu https://www.przestepcy.pl/.
Mężczyzna z kulą w głowie poszedł do lekarza
Niemal każdy nieuczciwy interes Mazurkiewicza wymagał ofiary. Tak było i tym razem, gdy Władysław zaoferował intratny interes jednemu ze znajomych, od którego wcześniej wyłudził sporą sumę pieniędzy. Wiedząc, że nie jest w stanie zwrócić pożyczonej kwoty, w trakcie podróży samochodem ze swoim wierzycielem, postanowił wykorzystać moment jego drzemki by strzelić mu w tył głowy.
Niestety, kula utkwiła w potylicy, nie uszkadzając mózgu postrzelonego mężczyzny, którego obudził jedynie huk. Skonsternowany Władysław wyjaśnił towarzyszowi podróży, że to była petarda, którą odpalił w samochodzie by go obudzić. Jednak po kilku dniach mężczyzna zgłosił się do lekarza z silnymi bólami głowy, które towarzyszyły mu od dnia tamtej podróży. Zdjęcie rentgenowskie wykazało tkwiącą w potylicy kulę, co pozwoliło mężczyźnie nabrać podejrzeń wobec Mazurkiewicza i podzielenie się nimi z policją.
Początkowo nikt nie brał na poważnie dochodzenia, które toczyło się wobec Władysława, do czasu gdy przeszukanie jego piwnicy ujawniło zabetonowane zwłoki członków francuskiego rodu. Proces Mazurkiewicza nie schodził z głównych stron gazet. Obrońcy rezygnowali z obrony wielokrotnego zabójcy, świadkowie bali się zeznawać, a sam zainteresowany zmieniał linię obrony niczym garnitury. Jednak po długiej batalii, skazano go na siedmiokrotną karę śmierci.
Krakowskiego Upiora stracono w krakowskim więzieniu. Podobno Piękny Władzio nawet w tym momencie chciał zachować fason, stąd kolejny przydomek Elegancki morderca, który na koniec swojego żywota zwrócił się do żegnającej go publiczności: „Do widzenia panowie. Niedługo znowu się spotkamy”.